Po zimie zawsze nastaje wiosna. Od kilku dni dopisuje pogoda, chłodno ale słonecznie i bez wiatru. Więc ruszamy na jakiś dłuższy wypad po okolicy. Tylko gdzie? Ano mamy kilka szlaków w gminie których jeszcze nie sprawdziłem. Więc na pierwszy ogień idzie szlak zielony "Edukacji przyrodniczej gminy Sicienko. Jak to u nasz bywa, głównie pola, ale też nieco lasu. O tej porze roku pola nie przedstawiają sobą nic atrakcyjnego, za to spotkałem po drodze kilka bunkrów z czasów II wojny światowej. W szczutkach przeciąłem fragment Eurovelo R1 i ruszyłem w kierunku domu. Dojeżdżając do Mochla z drogi dobrze widać w lesie pozostałości starego cmentarza, zupełnie ukryte o innych porach roku...
Chomigh test blog
moje uzewnętrznienia
sobota, 15 marca 2025
Pierwszy dłuższy wiosenny wypad
wtorek, 7 stycznia 2025
Przerwa zimowa
Z uwagi na zimę działalność cyklisty zawieszona. Okazjonalne wyjazdy do sklepu, małe kółeczka po okolicy, ale nic poza tym. Na dłuższe wyjazdy przyjdzie jeszcze czas. W końcu jazda na rowerze ma być przyjemnością a nie udręką.
To nie znaczy jednak, że o rowerze zapomniałem zupełnie. Standardowo przegląd i konserwacja, a na miejscu oryginalnego mostka i kierownicy - zamienniki. Również składany mostek, ale z możliwością regulacji wysokości oraz całkowicie prosta kierownica. Od razu inny komfort. I dłonie nie cierpną...
piątek, 6 września 2024
Sicienko - Koronowo - Sicienko
Pobudka o piątej rano. Jeszcze ciemno, no dobrze szarówka. Rzut oka i wiadomo, że wschód słońca o 6:05, więc nie jest źle. A wczorajszy stres warto wypocić. To jedyna pora, po południu zapowiadają upał 30°C, poza tym co nieco do porobienia w domu. A tak w ogóle to dobrze naładować sobie baterie od rana.
Tyle, że pora zmusza raczej do skorzystania głównie z ścieżek rowerowych. Ale gdzie? Na Bydgoszcz jechałem całkiem niedawno, no to wio i już gnam w kierunku Mochla, by niebawem skręcić w szuterek na Wtelno.
Wszystko jasne, Koronowo wita. Jadę przez Gościeradz jedną z dwóch ścieżek prowadzących do tego miasteczka. Droga z całą pewnością znana zapaleńcom rowerowym z Bydgoszczy. Chwila i jestem na dawnym moście kolejki wąskotorowej.
Niestety, mam za mało czasu by jechać dalej na rynek, lub wracać drugą trasą przez Samociążek, więc obrót o 180 stopni i podziwiając wschód słońca, gnam wprost do domu, by szykować się do pracy...https://www.komoot.com/pl-pl/tour/1842706246?share_token=aJSHsfHNOdsN0IlpG2YSCB56nUl2JOwB0MW1UXU9Dgxs2QUXIY&ref=wtd
poniedziałek, 2 września 2024
Kółeczko z Sicienka przez obrzeża Bydgoszczy
Czas przedstawić kolejny wypad rowerem po okolicy. Tą trasą już jeździłem, ale chciałem ją przedstawić zainteresowanym.
Niedzielny poranek. kot nie dał spać całą noc, rano też męczył. W nocy zapewne spać nie mógł z uwagi na dożynki, które nawet po zakończeniu przeniosły się na różne "miejscówki". Odgłosy po prostu go drażniły, no a rano tradycyjnie głód. O siódmej rozbudziłem się na dobre, reszta rodziny nadal w objęciach morfeusza. Więc co robić? Kawa, ubrać się i wio. Ruszam, jak ostatnio w kierunku Osowej Góry. Tym razem jednak pamiętałem, by zatrzymać się przy bunkrze Osówiec. Z ulicy jest on widoczny jedynie zimą, przez resztę roku ukryty jest pod osłoną liści z drzew i krzewów. Na wysokości ok 6,5 kilometra od startu należy kierować się oznaczeniem szlaku czerwonego i skręcić w prawo w leśną dróżkę. Sam bunkier znajduje się 20~50 metrów od jezdni.
czwartek, 29 sierpnia 2024
Kółeczko "szlakiem 4 śluz"
Witam wszystkich, jak mówiłem, tak też robię i zaczynam zamieszczać relacje z moich "wypraw rowerowych".
Dzisiaj "Szlakiem 4 śluz", blisko 35kilometrów wczesnym rankiem. Jechałem tą trasą dwa dni temu, niestety nie doładowałem telefonu i ślad komoot " zerwał się" w połowie drogi. Więc na potrzeby tego wpisu, koniecznie muszę powtórzyć, ale rano, nie wieczorem - słońce w plecy a nie w oczy 😎.
Budzik zadzwonił o 5:00. Pierwsza myśl, chyba mnie porąbało, przecież mogę jeszcze spać, nikt do niczego mnie nie zmusza... Na szczęście obudził się też kot i przybiegł z radością, że "pancio da jeść już teraz"😻. No to nie miałem wyboru, musiałem wstać. Jak już zawlokłem się do kuchni, jeszcze chwilowo walcząc ze swoim lenistwiem, nakarmiłem sierściucha, zrobiłem kawę i zacząłem wracać do żywych. O 5:30 byłem gotowy do akcji.
Wyjazd z Sicienka ścieżką rowerową do Bydgoszczy na Osową Górę. Po drodze bunkier w Osówcu (zamuliłem i nie zrobiłem zdjęcia, poprawię się następnym razem). Na skrzyżowaniu ulic Kolbego i Grunwaldzkiej piękny mural.
Z tego miejsca kieruję się prosto nad Kanał Bydgoski, wprost do kładki dla pieszych i rowerzystów.
Teraz na zachód wzdłuż kanału, drogą szutrową. Tam w odległości kilkuset metrów od siebie dwie śluzy: Prądy oraz Osowa Góra.
Stąd kawałek mało uczęszczaną drogą asfaltową wzdłuż S5 aż do stawów rybnych, gdzie kręcimy w prawo.
I tu zaczynają się schody, droga polna, czasami szuterek a czasami "bardzo polna" (piach, dziury i kamienie). Na końcu komoot pokazuje drogę, niestety teren jest ogrodzony. Polecam podjechać w lewo do samej śluzy Łochowo. Jest "w komplecie" z małą elektrownią wodną o bardzo ciekawym napędzie z użyciem śruby Archimedesa. Tu też, wzdłuż kanału dojeżdżamy do kolejnej śluzy: Lisi Ogon - konstrukcyjnie identycznej z poprzednią. A, i z istotnych spraw - te dwie śluzy nie są na Kanale Bydgoskim, lecz Noteckim, który za chwilę łączy się z ww.
Tutaj dojazd drogą "bardzo polną" a momentami wręcz po prostu po łące. Ale to także kilkaset metrów...
Tu łączą się dwa niegdyś bardzo ważne szlaki wodne wchodzące w skład "Wielkiej Pętli Wielkopolski".
Teraz tylko kawałek do tzw. "Owczego Mostu" nad kanałem.
Po drodze mijamy jeszcze dwa bunkry z umocnień przedmieścii bydgoskich, w tym jeden do którego możemy podejść i drugi na terenie prywatnej posesji.
Punkt startu i meta w parku w Sicienku, trasa 34,6km, czas 1:47h, średnia prędkość 19,5km/h, przewyższenia ↗230m ↘200m.
Przejażdżka udana, endorfiny podniesione na cały dzień. Wszystkim którzy będą w okolicy polecam.
Ślad komoot do znalezienia tutaj:
https://www.komoot.com/pl-pl/tour/1824501375?share_token=aJAOUhKLa36ngs3BkRLRRhV8CNeIHHmb8ljSscInN0DACEGPkj&ref=wtd
środa, 28 sierpnia 2024
Powrót do roweru i narodziny "Czarnej Strzały" 😉😉😉
Niedawno powróciłem do swojej „miłości” sprzed lat – roweru. Szkoła średnia i studia upłynęły mi pod znakiem velo. Potrafiłem wyjechać rano i wracać o zmroku. „Setki” nie były niczym strasznym. Zaczynałem na Sokole, później Wigry3, Meteor, jakieś MTB, itd... Ale to było blisko ćwierć wieku temu. Później praca, rodzina, dzieci. Dwa kółka powoli poszły w odstawkę. Jedynie tak okazjonalnie, od czasu do czasu, króciutkie wyskoki. To wszystko…
Pewien czas temu zaczęły się problemy ze zdrowiem. Jeszcze rok temu bałem się, że nie wsiądę już na rower. To uczucie żalu pomimo przerywanego „romansu” było trudne do opisania. Na szczęście terapia przyniosła skutki i teraz już powoli mogę cieszyć się swoim dawnym hobby. Nawet nie pamiętałem jaką radość sprawia jazda na rowerze. Przy czym pojawiły się pewne zmiany. Przede wszystkim mój rower został zaanektowany przez syna, więc musiałem rozejrzeć się za czymś nowym dla siebie. Ale zmieniłem podejście, tak nieco zgodnie ze szwedzką filozofią lagom, czyli znaleźć złoty środek. Czy będę jeździł bardzo dużo – raczej nie. W terenie / lesie – też nie. Średnie odległości, głównie na ścieżkach rowerowych i szutrach. Zatem szosa, gravel czy mtb idą w odstawkę. Są fajne, ale na ten czas nie będą mi zupełnie potrzebne. Idę więc w stronę roweru miejskiego. Nie będąc w pełni pewnym swoich obecnych możliwości jako cyklisty, postanowiłem postawić na rower elektryczny. Zatem miejski elektryk. Rower miał być łatwy do transportu. Tak móc go zabierać ze sobą na wyjazdy. Więc składak. Łatwo go zmieścić właściwie w każdym bagażniku. Czyli elektryczny składak. By jednak dało się jeździć na większe odcinki, koła odpowiedniej wielkości… Dodatkowo bateria powinna mieć sporą pojemność, tak na co najmniej 100kilometrów… Pomimo poszukiwań, nie znalazłem żadnej ciekawej alternatywy. Ewentualnie jakieś chińczyki na Ali, ale to moim zdaniem zbyt duże ryzyko. Tak więc kolejny pomysł – zbuduję go sam. Koła 16” czy 20” nie wchodzą w grę – za małe. Natomiast 26”, jakieś takie już nieforemne po złożeniu. Z uwagi na sentyment (moje pierwsze rowery, które towarzyszyły mi przez lata), zerknąłem na ofertę Rometu. Wybór padł na 24” Jubilata w wersji Eco. Nie za duży, nie za mały, solidna stalowa rama, do tego 6 biegów. W czasach gdy miałem Sokoła czy Wigry3 – szczyt marzeń. Brak na stanie – konsternacja - ale jest opcja powiadom o dostępności. Podałem maila i myk już po kilku dniach informacja „już jestem”. Dodaj do koszyka i już zamówiony. Cud maszyna 😊. Złożyłem, podregulowałem i jazda.
No, ale przecież miał być rower elektryczny powiecie. I tak też się stało. Wertując czeluści Internetu na początku, w poszukiwaniu odpowiedniego rozwiązania, już w momencie gdy ów pomysł się pojawił i miałem narysowaną wizję. Po pierwsze napęd centralny. Daje on większe możliwości „kontroli”, w końcu nadal mamy przerzutki, a on kładzie swoją siłę w łańcuch. Po drugie wspomaganie na podstawie tensometru (siła nacisku na pedały, jak mocno dusisz, tak ci się odwdzięcza wspomaganiem), a nie czujnika kadencji (jak kręcisz to wspomaga do osiągnięcia danej prędkości). Takie rozwiązania stosują najlepsi producenci w oparciu o napędy Bosch, Shimano czy Yamaha… A ja chciałem zrobić montera, co mocno wiązało mi ręce.
Przyszły dwie paczki, więc przystępujemy do pracy. Pacjent na stół, „organy do przeszczepu” gotowe. Wszystko wymierzyłem jeszcze przed zamówieniem, więc montaż odbył się bez najmniejszych problemów. Kilkadziesiąt minut i po sprawie.
Pierwsze wrażenia, trudne do opisania. Kto nie próbował jazdy na elektryku, ten po prostu musi to zrobić.
Z istotnych spraw, na sam początek zainstalowałem manetkę,
ale po krótkim czasie ją usunąłem. I to nie dlatego, że zgodnie z prawem UE
jest nielegalna, ale jakbym tego chciał to kupiłbym sobie skuter albo hulajnogę.
Silnik ma dopomóc moim osłabionym nogom, a nie je zastąpić. Z uwagi na
zamontowany osprzęt, rower „przytytłał” o 11 kilogramów, obecnie waży 27 kilogramów.
Jak objuczony wyprawowiec, ale coś kosztem czegoś. W końcu z założenia wspomaganie „być musi”. Od pomysłu do
realizacji. Takie są początki mojej ponownej przygody z rowerem. Wszystkie
założenia spełnione – ma jedynie wspomagać na tenso, bateria starcza na ponad
120 kilometrów. Co więcej chcieć? Ano konieczne było jeszcze wprowadzenie kilku
usprawnień. Oryginalne opony „made in Taiwan” zupełnie
jak z papieru. Pierwsza przeszkoda i już snake. Bez zastanowienia zmiana opon
na Continental Double Fighter III. Sprawiają się idealnie i na asfalcie i na
szutrze. Krawężniki im nie straszne, oczywiście w ramach rozsądku. Druga zmiana
to manetka zmiany biegów. Nie wiem dlaczego, ale nie ciepię manetek „obrotowych”
więc wymiana na Shimano TX-30. A to ciągnie za sobą chwyty, fajne skórzane GUBy.
Sprzęt trzeba też zabezpieczyć, więc na ramę podkowa AXA z dodatkową linką. Do
tego jeszcze mini lusterko wsteczne, uchwyt na telefon i amortyzowana sztyca. A
i z uwagi na wagę, normalna nóżka odpada, więc zamontowałem starą ale wciąż jarą
podwójną stopkę z Decathlona. I tak oto powstała moja „Czarna Eko Strzała”. Niecałe
dwa miesiące a już pękło kilkaset kilometrów po okolicy.
Pochwaliłem się w tym wpisie początkami i narodzinami mojego
sprzętu. A w głowie już kołaczą się kolejne pomysły. Może napisze o nich
kiedyś. Teraz mam zamiar przedstawiać gdzie wybieramy się razem na przejażdżki 😊.
poniedziałek, 26 sierpnia 2024
Kim jestem?
Kim jestem? Mam na imię Michał, wieku średniego. Wiele
działo się w moim życiu, ale to nie o tym ta historia. W ramach swojego
otwarcia na świat, po krótce chcę opowiedzieć o swoich zajawkach i zainteresowaniach.
Ale w przeciwieństwie do panującej obecnie mody na vlogi na YouTube, chcę to
zrobić w sposób tradycyjny – pisemnie. Nie wiem nawet czy ktoś to przeczyta,
ale gdyby znalazł się ktoś taki, to mam nadzieję, że wam się to spodoba.
Jak widać po trasach jestem mieszkańcem gminy Sicienko, a mój profil na komoot możesz zobaczyć pod adresem:
https://www.komoot.com/pl-pl/user/4328456390616

